Nasze radosne elity w atmosferze sielankowego obiadku “odwaliły” jeszcze jeden radosny skandalik. Mainstreamowe media się ochoczo na to rzuciły, nakręcone przez klasycznego poszukiwacza sensacji para-politycznych. Na czele pochodu idzie opozycja z entuzjazmem, węsząc szansę na wcześniejsze wybory, z romantyczną wizją przyszycia ryja znów do koryta.
O czym jest afera? O niczym, tak: o niczym, naprawdę o niczym!
Że ludzie polityki z ludźmi pieniądza rozmawiają – nie wiecie?
Że elity polityczne mają nas, nasz świat i nasze problemy, na samym dnie przewodu pokarmowego – nie wiecie?
Że polityka jest jedną wielką totalną manipulacją, pieniędzmi, ludźmi, poglądami i ideami – nie wiecie ?
Faktem, już doprawdy żałosnym, jest, iż w spotkaniu brał udział szef służb wewnętrznych – no, śmiać się czy płakać, który dał się nagrać albo, co lepsze, nagrywał.
Ponieważ uważam całe wydarzenie za tak żałosne i śmieszne, że niegodne tekstu, więc podarujmy sobie głębszą analizę.
Rzeczona “afera” potwierdza tylko tezę, iż nasze elity się kompletnie zdemoralizowały i nie nadają się do dalszej eksploatacji, ach – aby nie było wątpliwości – na opozycji nie istnieje w tej chwili żadna formacja, której kondycja moralna byłaby chociaż o gram lepsza.
Jak to powiedziano kiedyś komunistom w Polsce: gdybyście nawet znieśli złote jajko, to – po pierwsze – i tak wam nikt nie uwierzy, a – po drugie – wszyscy uznają, że i tak je ukradliście.
Żaden z sygnatariuszy układu okrągłostołowego nie jest w stanie podjąć ze społeczeństwem dialogu, który byłby chociaż trochę rzeczowy, inne formacje polityczne nigdy nie wyszły poza egzotykę, a za kęs władzy będą musiały poświęcić swoje, i tak pozorne, ideały.
Na polskiej scenie politycznej nie istnieje w tej chwili widoczna formacja polityczna, która zapewniałaby społeczeństwu poczucie, że ma ona kontakt z rzeczywistością. Wtórują im kompletnie odlecone media z radośnie różowo – cekinowym bełkotem dziennikarskim, gdzie każdy dziennikarz zachowuje się, jakby brał właśnie udział w konkursie piękności.
Jak powiedział pewien Chińczyk:
“Ludzie elit zapomnieli, iż czasem koniecznym jest zrobienie czegoś pożytecznego”.
Matador – Ide prosto
Giff, który posłużył za ilustrację do artykułu, pochodzi z filmu “Krwiożercza roślina” (1986) w reż.: Frank Oz.
… tajwańczyk 🙂
no tak w zasadzie taiwańczyk, ale zabrzmiało bardziej mistycznie chińczyk 🙂
Oj, głupi jesteście obaj! :).