Jak to w nowoczesnym, polskim kinie często się zdarza, kilka garści żalu, parę szczypt nudy i nieco posypki ze wstydu.
O ile pierwowzór literacki naprawdę zasługuje na to, by choć po części go bronić, o tyle filmowa adaptacja razi niby teatralnością na wyrost, przez co wkracza w obszar nieestetycznej groteski.
O ile w literackim bohaterze, w Silnym, krył się dramatyzm, wewnętrzna gorączka i bijatyka myśli, o tyle ekranowy Silny w wydaniu Borysa Szyca stanowi nieatrakcyjną, a chwilami wręcz odpychającą, wyłącznie spłaszczoną karykaturę tego bohatera.
Silny w powieści Masłowskiej mógł liczyć na nasze współczucie, wzruszenie, nawet jeśli był irytujący, wybuchowy, popełniający błędy. Jednak miał swoje racje. Nie sposób na podstawie książki odwrócić się od Silnego z niesmakiem, osądzić go wyłącznie ujemnie. Nie sposób nim gardzić, w czasie czytania książki nie było okazji do śmiechu z niego. Natomiast Silny w filmie nie zawiera już w sobie pierwotnej szczerości, celności prezentowania światu swoich postaw. Silny w filmie straszy swoją wizualną pokracznością (karykaturalnością) i śmieszy manierycznym brzmieniem serwowanych wypowiedzi.
Na domiar złego w całym filmie zgubiła się gdzieś melodia tego języka, który wykreowała Masłowska, czyli najważniejszego atutu Wojny polsko-ruskiej pod flagą biało-czerwoną. Celem każdej adaptacji jest przekazanie odbiorcy za pomocą innego nośnika tej samej esencji, atmosfery. To jest podstawowy i absolutnie najważniejszy cel adaptacji, więc kiedy właśnie on umyka twórcy – recenzentom zaczyna brakować słów krytycznych.
To nie jest dobra adaptacja, bo stanowczo uleciał z niej duch książki. Choćby i książka miejscami zgrzytała, nie można odmówić jej porcji prawdy, ładunku słuszności i dziwnego, upiornego, a czasami kuszącego dramatu młodych-gniewnych. Jedyną osobą, która „ratuje” ten słaby film, jest Roma Gąsiorowska, której fatalne najczęściej aktorstwo akurat w tym idealnie fatalnym dziełku, nagle przestało być ekstremalnie widoczne.
Pozostałe pierwiastki składające się na tę adaptację – w moim poczuciu nie są warte wspominania.
Justyna Karolak.